23 kwietnia 2012

[2]

(...)-Kahlia, a może uciekniemy się do ostateczności ii..
-Iiii.?-zapytałam siostry choć chyba dobrze wiedziałam o co może jej chodzić
-Pamiętasz, że miesiąc temu otworzyli niedaleko nas to centrum handlowe.?
-No pamiętam, czekaj! Czy Ty masz na myśli..?
-Tak mam na myśli kradzież, a masz lepszy pomysł.? Nie mamy przecież wystarczająco kasy na prochy!
-Wiem Shani, wiem..
-To jak idziemy tam.?
-Idziemy-odpowiedziałam, po czym podniosłyśmy z się z podłogi, ogarnęłyśmy się, żeby w sklepie robić wrażenie normalnych klientów.
Chociaż przy naszym kolorze włosów, stylu ubierania się nie jest to zbyt łatwe..

Po 15 minutach byłyśmy na miejscu. Usiadłyśmy przed galerią na krawężniku i odpaliłyśmy dwa ostatnie papierosy.
-Już nawet fajki muszą nam się kończyć-syknęła Shani mocno zaciągając się
-Taa dokładnie
Ludzie którzy nas mijali, posyłali nam różne nawet zgorszone spojrzenia.
No tak, oni zatroskani rodzice przyszli tu robić zakupy ze swoimi dziećmi, a my siedzimy na zewnątrz, palimy i dajemy
zły przykład im jakże grzecznym, ułożonym, wychowanym dzieciom.
-Co się pani tak na nas patrzy?!-warknęłam na jakąś staruszkę, a ta diametralnie przyspieszyła kroku
Zgasiłyśmy fajki i weszłyśmy do środka.
Już przy samym wejściu stało dwóch masywnych kolesi.
Minęłyśmy ich bez problemu.
Następnie weszłyśmy do jakiegoś sklepu z dość drogimi ubraniami.
-Ej Kahlia, spójrz, to Ci frajerzy co nas prawie rozjechali-wyszeptała mi Shani do ucha
Spojrzałam tam gdzie siostra mi kazała i faktycznie to byli oni!
Ten sam blondyn o czekoladowym spojrzeniu oraz jego kolega brunet o zielonych oczach.
Schowałyśmy się przed nimi gdzieś między regałami. Rozejrzałyśmy się po sklepie, czy aby przypadkiem nikt nie patrzy i przystąpiłyśmy do planu.
Zaczęłyśmy ładować jakieś bluzki, spodnie do toreb.
-Ekhm nie przeszkadzam wam-usłyszałyśmy męski głos
Lekko odchyliłam głowę do tyłu, a za nami stał ochroniarz oraz kierownik sklepu.
No to ładnie pomyślałam.
-Nie, nie przeszkadzają nam panowie, szukamy jakiś ciuchów dla siebie-uśmiechnęłam się uroczo i spojrzałam na moją siostrę.
-A może przeszkadzam wam w kradzieży.?
-Jakiej kradzieży.?! Już normalnych zakupów nie można robić.?!-udałam oburzenie, widziałam też, że tamci chłopcy nam się przyglądali
-To otwórzcie swoje torby i pokażcie, czy nie kradniecie-powiedział kierownik
-Nie mamy zamiaru wam pokazywać toreb-wysyczałam
-To pogadamy inaczej, i w towarzystwie odpowiednich służb, zapraszam na zaplecze-powiedział kierownik i pociągnął nas lekko za ramiona w kierunku zaplecza sklepowego.

Stanęłyśmy w małym pomieszczeniu. Zaczęłyśmy przyglądać się następnemu ochroniarzowi,który właśnie wszedł na zaplecze.
- Co to za dziewczyny.? - spytał.
- Próbowały dokonać kradzieży - kierownik spojrzał na nas groźnie.
- No to niedobrze. Niech pan lepiej zadzwoni po policje.
- Tak tak już dzwonie - wyciągnął telefon i w tym samym czasie do pomieszczenia weszła dwójka chłopaków. Zaraz.. to są Ci którzy prawie nas potrącili.
- Wy jesteście Justin Bieber i Louis Tomlinson.?! - zwrócił się do chłopaków kierownik. Wpatrywał się w nich jak w jakieś bóstwa .
- Tak - odpowiedział brunet.
- Moja córka was uwielbia. - jakby było coś do uwielbiania pomyślałam.
- Dacie mi autografy dla niej.? - dodał.
- Jeśli odpuścicie tym dziewczynom - wskazał na nas blondyn.
Czy ja się przesłyszałam.? Spojrzałam na siostrę. Stała ze zdziwioną miną i szeroko otwartymi oczami.
- No nie jestem pewny. - zamyślił się.
- Chyba chce pan uszczęśliwić córkę.?
- Zgadzam się - odpowiedział po chwili i odłożył telefon.
Podał chłopakom kartkę i marker. Oni napisali coś czego nie można było nazwać podpisem. Ochroniarze podeszli do nas i wyciągnęli rzeczy prawie przez nas ukradzione.
- Może jeszcze powiecie coś na koniec.? - spytał nas.
- Przepraszamy. - wyszeptałam ledwo słyszalnie i nieszczerze. Rzadko przepraszam szczerze ludzi i w tym momencie nie chciałam robić wyjątku. Wyszłyśmy z zaplecza następnie z sklepu i galerii. Usiadłyśmy na ławce.Po kilku minutach dosiedli się chłopcy. Niejaki Justin i Louis ale który to który to nie ogarniam.
- Czemu próbowałyście coś ukraść.? - zwrócił się do nas brunet.
- Nie wasza sprawa. - syknęła Shani.
- No chyba trochę nasza ,bo wam pomogliśmy . - odezwał się blondyn.
- Nikt wam nie kazał nam pomagać. - uśmiechnęłam się złowrogo.
- Lepiej wpakować się w kłopoty.
- Może dla nas lepiej. Nie znacie nas. - warknęłam.
- No masz rację nie znamy was ale mimo wszystko wam pomogliśmy.
- Chciałyśmy potem sprzedać te ubrania aby móc - wyszeptała Shani i zaczęła teatralnie płakać.
- Wykarmić młodsze rodzeństwo , bo nasza sytuacja rodzinna nam na to nie pozwala - zrozumiałam plan siostry i uroniłam kilka łez.
- No to się wam nie dziwię. - powiedział brunet spoglądając na nas z współczuciem. Blondyn nie odpowiedział tylko dał nam około 5 tys. dolarów.
- Nie nie możemy tego przyjąć - powiedziałam ale we mnie aż gotowało się żeby wstać i iść kupić prochy. Stwierdziłam jednak,że doprowadzimy nas plan do końca.
- Weźcie. Ja nawet nie odczuję braku tych kilku tys. dolarów. A wam na pewno się przydadzą. - powiedział wstając i razem ze swoim przyjacielem kierując się do auta. Kiedy odjechali spojrzałam na siostrę.
- Udało się! W końcu mamy na prochy! - krzyknęła podekscytowana.
- No to chodź idziemy coś załatwić. - uśmiechnęłam się do siostry i ruszyłyśmy w stronę dzielnicy narkomanów. Ktoś na pewno tam nam sprzeda towar.

____________________________
Jest R, ale jest też zła wiadomość..

Jesteśmy zmuszone zawiesić bloga, ze względów czysto osobistych.
Niestety trudno mi określić na jak długo zawieszamy go..

Także do następnej notki..
Przepraszamy.
xxx.
TT :
@LLWTBBE
@MyidolisJBeebs
<3

1 komentarz:

  1. Aw.. Świetny rozdział, szkoda że zawieszacie, ale trzeba zrozumieć nasz ukochane pisarki. <3
    Jednak z niecierpliwością będę czekać na nowy r. :*

    OdpowiedzUsuń